12 lip 2012

Gorączka letniego brzasku

Cześć. Wyspaliście się? Ja nie, a to dlatego, że w ogóle w nocy nie spałem. A to wszystko się zaczęło o godzinie drugiej. Wyłączyłem laptopa. Poszedłem do kuchni czegoś się napić. Zauważyłem, ze drzwi na dwór są otwarte. Na tarasie siedział tata. Pogadaliśmy se. Było ciemno (wiadomo, była noc). Nie mogłem zasnąć. Sprawdzam na zegarku, która godzina. Było wpół do czwartej. Nadal nie mogłem zasnąć, więc się temu poddałem i wstałem. Wypiłem szklankę wody i zjadłem kromkę chleba posmarowanego margaryną. No i... teraz pisze na blogu. To tyle na temat okropnej bezsenności.

W moich snach latam. W moich snach jesteś mój.
Cytata z piosenki Miki Urbaniak - In My Dreams
(Tłumaczenie: Paweł)

Dziś opowiem wam o śnie, który mi się przyśnił dość dawno, jeszcze przed powstaniem mojego dziennika. No to zaczynam:

Wychodziłem ze szkoły. Obok mnie byli Patryk i jego, o rok, starszy brat, Sebastian. Wsiedliśmy do autobusu. Autobus ten miał nas zawieść do domu jednak jechał on przez... Warszawę. Później się okazało, że jedziemy przez Chełmno nad Nerem. I wtedy, autobus zniknął. Byłem tylko ja w piżamie niosący wiadro, w którym była jakaś niebieska maź. Plus był taki, że autobus zniknął na  znanych mi terenach, a minus był taki, że musiałem iść boso po kamieniach. Nie wiedziałem, co zrobić z tymi glutami. Na szczęście byłem obok podwórka Gajdy i... wylałem te gluty na jego podwórko. Nagle znalazłem się przed ruchliwą ulicą. Po drugiej stronie jest mój dom. Zaczynam przez nią przechodzić i wtedy zaczynam lewitować, zamykam oczy, a następnie trafia mnie piorun. Potem zaczynam opadać i idę sobie spokojnie do domu. Wtedy zapadła ciemność i usłyszałem czyiś głos krzyczący: Paweł, wstawaj, czas do szkoły! :D. To koniec snu. Myślę, że teraz macie skrzywione miny, ale co poradzić.

To koniec posta. Narty, Pawelion

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz